|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sebiq
Status: Offline
Dni: 5999 (84%)
Postów: 691
Częstochowa - Ostatni Groszek
|
Sob 31 Gru 16, 19:05:40 Sezon 2016 - wspomnień czar... |
|
|
Hukiem petard, blaskiem ogni sztucznych, a może i łzą zbierającą się gdzieś pod powieką żegnamy mijający rok. Niech każdy odpowie sobie, czy to był dobry rowerowy rok? Z czego jesteśmy zadowoleni, co uważamy za sukces, a co chcielibyśmy poprawić? Kto ma życzenie niech podzieli się z nami tutaj swoimi przemyśleniami, wspomnieniami, swoim podsumowaniem 2016 roku.
Zachęcam do zwierzeń.
"Każdy, kto wykaże zdecydowaną inicjatywę,
może wyrwać się z kieratu codzienności."
Andrzej Zawada, himalaista (1928-2000) |
|
Powrót do góry |
|
Poisonek
Status: Offline
Dni: 7012 (99%)
Postów: 3301
Wiek: 49
|
Nie 01 Sty 17, 17:20:06 |
|
|
Dla mnie nieprawdopodobny sezon. Nie wiem w zasadzie skąd wzięła się we mnie w tym roku taka chęć na jazdę. Z pewnością nie był to jakiś jeden impuls a raczej splot zdarzeń, które doprowadziły do tego, że w tym sezonie wyjechałem na rower 316 razy i przejechałem 16631 km. Zaledwie 50 dni w tym roku w których nie wsiadłem na rower... Szok!!! Jest to tym bardziej dla mnie zagadkowe, że przecież poprzedni sezon kończyłem z gigantycznym kryzysem motywacji do jazdy. Znalazłem jednak kilka motywujących mnie czynników i tak w trakcie sezonu narodziła się myśl, by był to rok wyjątkowy. Styczeń minął jeszcze dość spokojnie, ale od lutego zaczęła się już konkretna jazda, która spowodowała, że podniosłem poprzeczkę ze swoimi rowerowymi "osiągnięciami" na granicę, której w życiu bym się nie spodziewał. Co do cyferek to zaliczyłem 8 miesięcy z przebiegiem minimum 1000 km i 2 z dystansem minimum 2000 km, w tym 2156 km co dla mnie jest absolutnym, osobistym rekordem. 46 razy przejeżdżałem w ciągu dnia minimum 100 km. Z pewnością można było więcej, ale od pewnego czasu jakoś minęło mi ciśnienie na ten dystans. Zrealizowałem jedno z moich wielkich marzeń rowerowych wjeżdżając w towarzystwie Marcina i Roberta na włoską przełęcz Passo Dello Stelvio. Totalnie wariacki wyjazd, nad którym od pewnego czasu wisiało jakieś fatum i który i w tym roku o mało co nie doszedł by do skutku. Będę go wspominać bardzo długo. Przy okazji tego wyjazdu osiągnąłem najwyższą do tej pory wysokość, na którą udało mi się wjechać rowerem: 2776 m n.p.m. Warto wspomnieć o 250 kilometrowej trasie Częstochowa - Kraków - Częstochowa, która w tym roku była najdłuższą pod względem dystansu. Jednak utwierdziła mnie ona w przekonaniu, że dystans dzienny od pamiętnej, 505 km wyprawy do Gdańska nie jest już dla mnie ważny. W tej kwestii jestem spełniony. W trakcie sezonu przesiadłem się na większe kółko. Po Kobyłę pojechałem aż do Białegostoku i była to jedna z lepszych zakupowych decyzji rowerowych od dłuższego czasu. Rowerek jest zajebisty a ja posypałem przy okazji głowę popiołem i obiecałem nie wypowiadać się w przyszłości na te tematy rowerowe, które znam tylko teoretycznie. Szmata przeszła do historii, ale nie będę z tego powodu rozpaczał: to nie było udane małżeństwo. Jak co roku dwukrotnie zajrzałem w Tatry, gdzie pomimo tego, że byłem już tam wielokrotnie, udało się zrobić kilka nowych rzeczy. Między innymi przejechać zdecydowanie przeze mnie do tej pory niedocenianą Drogę pod Reglami czy odwiedzić legendarny w rowerowym środowisku Gliczarów. W tym sezonie 2/3 dystansu przejechałem w trybie "samotność długodystansowca". Powód był prosty: zdarzało mi się z różnych powodów jeździć na rowerze w porach, w których inni przewracają się w łóżku na drugi bok, lub po prostu miałem czas na jazdę w innych godzinach niż zwyczajowi towarzysze wycieczek. Ma to swoje plusy, gdyż moim zdaniem samotna jazda to prawdziwa szkoła charakteru - nie każdemu się chce.
Prywatnie ale i też rowerowo wydarzyło się coś, co ma dla mnie ogromne znaczenie. Przekroczenie 16 maja 2016 roku granicy 5 letniej remisji jest dla mnie wielkim symbolem i częściowym uwolnieniem się od koszmaru nowotworu...
To był pod wieloma względami fantastyczny rok. Już wielokrotnie w podsumowaniach pisałem, że "pewnie to po raz ostatni", że "już więcej nie" itd. Tak też napisał bym i po tym sezonie, bo nie wyobrażam sobie kolejnego z taką ilością czasu na rowerze. Ale odpuszczę, bo takie postanowienia mają to do siebie, że lubią mieć swoje zdanie. Nie zmienia to faktu, że już chyba nie chcę, żeby taki sezon się powtórzył. Za dużo trochę
Dziękuję wszystkim, którzy pozytywnie a zwłaszcza negatywnie motywowali mnie do jazdy. Dzięki tym drugim powiedzenie "Ja nie dam rady? Potrzymaj mi piwo!!!" miało w tym roku swoje zastosowanie wielokrotnie. Przy okazji trochę dorosłem i przekonałem się, że naprawdę warto iść swoją drogą mając w dupie to "co pomyślą i mówią inni".
Dziękuję Marcinowi i Robertowi za dzierżenie palmy pierwszeństwa w towarzyszeniu mi na rowerze w tym sezonie. Fajnie było jechać obok Was chłopaki. No dobra: przed Wami... Z wspominanym tutaj w corocznych podsumowaniach Adamem tym razem zaliczyliśmy w tym zakresie potężny regres, który z pewnością naprawię w 2017.
Jestem szczęśliwy: dalej jeżdżę, dalej pokonuję siebie i swoje granice, dalej mi się chce. Życzę wszystkim, by też w swoim życiu mogli odnaleźć tak fantastyczną pasję jaką mnie daje ten prosty przecież przedmiot: ROWER.
Do zobaczenia na trasach w 2017 roku.
Jak co roku filmowe podsumowanie w formie pokazu slajdów. Zapraszam do oglądania - jest HD
https://www.youtube.com/watch?v=G3T4Y9O0NV4
Dream Big, Play Hard, LIVESTRONG
Ostatnio zmieniony przez Poisonek dnia Sro 11 Sty 17, 23:33:38, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
Reklama |
|
Mr. Dry
Status: Offline
Dni: 6201 (87%)
Postów: 877
Wiek: 45
Częstochowa
|
Pon 02 Sty 17, 12:28:38 |
|
|
No to teraz ja. W przeciwieństwie do mojego przedpiścy mój ubiegłoroczny sezon okazał się porażką. Na BS poświadczone niewiele ponad 2000 km + jakieś z miejskiej jazdy. Na tak lichy wynik składają się... chyba za dużo by wymieniać. Ale generalnie wywołuje to niechęć do jazdy. Może w tym roku będzie lepiej. Pozdrawiam gorąco bo gorąc w sobie mam .
Nieważne gdzie jest pies pogrzebany, jeśli masz siłę kopać znajdziesz zwłoki... |
|
Powrót do góry |
|
*Gaber*
Status: Offline
Dni: 2965 (42%)
Postów: 7
|
Pią 06 Sty 17, 3:42:59 |
|
|
Sezon 2016 zaliczyłem lajtowo głównie znanymi trasami asfaltowymi w stronę Folwarku, Olsztyna, Złoty Potok w tym nowe trasy rowerowe do Mirowa(Szlakiem Orlich Gniazd). Poraj, Kochcice i Pawełki oraz 1 wycieczka w Przystajni.
Od połowy kwietnia do października częste dojazdy rowerem dom-praca-dom, w sumie uzbierało się ~ 5000 km.
Niestety postępujące pogorszenie zdrowia,liche fundusze i wyeksploatowany sprzęt, tymczasowo przekreślają rowerowe perspektywy. Jednak
za rok może dwa reaktywuje rowerową pasję na nowym crossowcu. |
|
Powrót do góry |
|
zbyszko61
Status: Offline
Dni: 5484 (77%)
Postów: 210
Wiek: 62
Częstochowa-Raków
|
Pią 06 Sty 17, 11:59:24 |
|
|
Dla mnie rowerowo rok (sezon) dość udany. Pojeździłem trochę po Jurze, kilka razy byłem w Krakowie w Kielcach i w sumie wyszło mi 10 339 kilometrów. Wyszło by pewnie więcej gdyby nie ciągłe przeziębienia(szczególnie w drugiej połowie roku) które mnie trapiły i przez które musiałem przystopować.
http://zbychu.eu/ |
|
Powrót do góry |
|
outsider
Status: Offline
Dni: 7023 (99%)
Postów: 1704
Raków Zachód
|
Pon 09 Sty 17, 15:17:46 |
|
|
Dla mnie rok nijaki, nadmiar obowiązków powoduje niewielką ilość "radosnych" kilometrów, chociaż ogólnie roczny dystans całkiem ok. Mam nadzieję ruszyć na kolejną wyprawkę na Kaukaz ale czas pokaże.
"Jaki trenig - taki czas"
"Ból przeminie - chwała pozostanie" |
|
Powrót do góry |
|
Sebiq
Status: Offline
Dni: 5999 (84%)
Postów: 691
Częstochowa - Ostatni Groszek
|
Sro 15 Lut 17, 12:04:28 |
|
|
W 2016 r. jeździłem jedną nogą, podobnie jak rok wcześniej. Co robiła druga noga, to już inna sprawa. Kilometrów wyszło tylko 5506 km, z czego 2068 km było wykręcone na dwóch wyprawach rowerowych.
W czerwcu wraz z Jeziem pokonaliśmy 835 km kierując się z Jeleniej Góry spokojnymi i często malowniczymi drogami do Jarosławca. Ponieważ jedna wyprawa w roku to trochę mało, a dwie to jeszcze nie przesyt - w sierpniu odbyłem podróż ze stolicy przez Poleski PN i Roztoczański PN, które były celem wyprawy, a kończąc w Sandomierzu z "wynikiem" 1233 km.
Udanego sezonu wszystkim życzę!
"Każdy, kto wykaże zdecydowaną inicjatywę,
może wyrwać się z kieratu codzienności."
Andrzej Zawada, himalaista (1928-2000) |
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
iCGstation v1.0 Template By Ray © 2003, 2004 iOptional
Kontakt z osoba zarzadzajaca witryna: Speedy
|
|
|
|